Czym coaching nie jest
Nie każdy trening rozwoju jest coachingiem. Słowo „coaching” i kryjąca się za nim obietnica skuteczności zostało uogólnione przez dziesiątki osób, które skupiły się na osobistym zysku, który zamierzają czerpać bez względu na zasady i etykę coachingu, dopóki utrzymuje się trend wysokiej popularności wszelkiego rodzaju treningów rozwoju.
Spis treści
- Czym coaching nie jest - wstęp
- Mania efektywności
- Korpo zranienia
- Cud w trzy dni
- Obietnice bez treningu
- Przekraczanie granic
- Szczęście od zaraz
- Piramida
- Manipulacja
Czym coaching nie jest - wstęp
Model, popularny zwłaszcza w USA, oparty na prezentacji scenicznej i tak zwanych mowach motywacyjnych, w których show uzależniony jest od technik wpływu społecznego i manipulacji, zagościł również w Polsce. Uczestnicy tego rodzaju oddziaływań przeżywają w ciągu kilku godzin, czasem nawet kilku dni, swego rodzaju „olśnienie”. Niestety odwraca się tu zasada coachingu, gdyż uczestnicy są bierni, zaś ich aktywność jest zazwyczaj jedynie pozorowana. Przedsięwzięcia oparte na iluzorycznym poczuciu zmiany, która rzekomo następuje „tu i teraz”, w sposób trwały, zyskują jednak popularność.
W istocie potrzeba zmiany jest realizowana zastępczo, powierzchownie poprzez mówienie o niej, nie zaś poprzez dokonywanie zmiany realnej. W efekcie zmiana czyli poprawa jest tłumiona. Oczywiście, po spadku wysokiego poziomu hormonów pobudzonych do aktywności ekscytującym przedstawieniem, poziom motywacji również wraca do normy. Niestety w niektórych przypadkach ukryty zamiar tego rodzaju prelegentów pozostaje – kompulsywne przywiązanie odbiorców do ekscytującego przeżycia. Mechanizm jest identyczny jak w przypadku hazardu.
Mania efektywności
Istnieje przekonanie w przeważającej części współczesnej gospodarki, że pracownik przedsiębiorstwa ma być wyjątkowo skuteczny, produkcja wyjątkowo wydajna, a usługi nastawione na sprzedaż i jej nieustanne wzrosty. Jeżeli tak się nie dzieje pracownik jest zwalniany lub - w tym optymistycznym scenariuszu - kierowany jest np. na coaching. Budzi to w nim naturalny opór, a mania super wydajności kończy się nie tylko osobistymi kryzysami lecz również powracającymi problemami w organizacjach. Ponadto fiksacja na wzroście gospodarczym daje nie tylko opłakany skutek ekologiczny, lecz również silne poczucie dysonansu dla pracowników zaangażowanych w gospodarkę wzrostową. Nierzadko tworzą oraz sprzedają produkty i usługi, które nic pozytywnego nie wnoszą do życia innych ludzi. Świadomość tego stanu rzeczy często deprecjonuje samą ideę pracy i zaangażowania w efektywność. Coaching dlatego bywa kojarzony z rodzajem bata w ręku globalistycznego kapitalisty nie zaś z modelem opartym na psychologii pozytywnej służącym człowiekowi w ekologicznym alokowaniu własnych zasobów oraz zasobów przedsiębiorstwa dla którego pracuje.
Dlatego już na poziomie zawierania kontraktu warto aby coach był pewien, że realizowane cele będą zgodne z jego osobistymi wartościami, a także etyką coachingu (np. stowarzyszenia do którego należy; szkoły, którą ukończył; akredytacji lub certyfikacji, na jaką się powołuje).
Korpo zranienia
Nierzadko coaching bywa traktowany jako metoda zdyscyplinowania pracownika, przeprowadzenia oceny jego pracy, reprymendy, a nawet wymierzenia mu kary. Coaching bywa stosowany jako program naprawczy, nagana, ostatnia szansa, „zrobienie czegoś z trudnym pracownikiem”, wywieranie nacisku, zwiększanie i tak wyżyłowanej produktywności i w efekcie oddziałuje jako antycoaching. Taki błędnie rozumiany coaching zamiast motywować – demotywuje i w efekcie na długie lata (niekiedy na zawsze) dewaluuje nie tylko samo pojęcie coachingu, ale wszelkie próby trenowania kompetencji pracowniczych. Zamiast bowiem dobrego treningu pracownik dostaje presję, a jej skutkiem jest lęk, niechęć i opór.
Cud w trzy dni
Wielu trenerów obiecuje klientom błyskawiczną zmianę, cud w trzy dni, odnalezienie szczęścia w dni siedem, a całkowitą zmianę jakości życia w miesiąc, bardziej ostrożni - w sto dni. Gdy zmiana nie następuje, oczywiście winny staje się ten, kto jej nie doświadcza, gdyż: zbyt mało się starał, nie wierzył, nie przykładał się do zadań lub ćwiczeń i tak w nieskończoność. Tymczasem człowiek jest istotą znacznie bardziej złożoną niż program komputerowy, który da się udoskonalić lub po prostu zrestartować.
Coaching obojętnie czy dotyczy spraw typowo zawodowych, czy utrzymania dobrej wagi, wtedy jest skuteczny, gdy przebiega według sportowych reguł. Powtórzmy - coaching narodził się w sporcie i jest w istocie treningiem opartym na efektywności sportowej opartej na długotrwałym treningu, konsekwencji, niezbędnej dyscyplinie, podejmowaniu wielu prób – nierzadko nieudanych oraz synergii pomiędzy motywacją psychologiczną, a kompetencjami merytorycznymi. Kto tego nie rozumie – sprzedaje iluzje, a kupujący zyskuje jedynie rozczarowanie.
Obietnice bez treningu
Trening sportowy uczy zawodnika niezłomności, wytrwałości, konsekwentnej pracy, która przybliża do efektu. Coaching pomaga zastosować te zasady w każdej innej dyscyplinie życia, m.in dzięki sprawdzonej metodzie i skuteczności ćwiczeń. Bez wysiłku, bez chęci, bez szczerości, bez dotrzymywania zobowiązań składanych samemu sobie zmiana nie nastąpi – klient zostaje oszukany przez samego siebie lub co gorsza przez nieprofesjonalnego coacha, który składał obietnice bez pokrycia.
W sporcie określa się kolejne etapy i zmierza do wygranej. Kryteria tej wygranej są z góry ustalone. Jednak dzięki treningowi i wytrwałości można przesuwać granice, nawet te dotyczące ludzkiej wytrzymałości, a nawet wieku biologicznego. Początkowa sprawność zawodnika określa jego możliwości na starcie. Sprawność początkowa – plus trening wyznaczają tempo zmian i skalę możliwego do osiągnięcia sukcesu. Bez treningu i to nierzadko długotrwałego, nie ma jednak wyniku. Ponadto nie wystarczy trenować przez pewien tylko okres, gdyż początkowo nabyta sprawność zacznie spadać bez jej podtrzymywania. Czy dotyczy to umiejętności menedżerskich, czy też kucharskich, kolarskich, czy każdej innej.
Przekraczanie granic
Na przykład dystans biegu maratońskiego to 42 kilometry 195 metrów – i tyle należy przebiec. Na każdym etapie kryteria własnego sukcesu może zmieniać jednak sam zawodnik. Wraz z poczuciem wpływu zmienia się także postrzeganie sukcesu. Rzeczy niemożliwe stają się realne. Na przykład ultramaratończyk Ryszard Kałaczyński, rolnik w Wituni pod Więcborkiem, ukończył w roku 2014 -2015 366 maratonów w 366 dni bez dnia przerwy i nie jest to jedyny jego sukces tego rodzaju. W roku 2016 planuje odbycie 100 ironmenów pod rząd bez dnia przerwy (ironman triathlon to 3,86 km – pływanie; 180,2 km jazda na rowerze oraz 42,195 km bieg). Aleksander Doba w wieku 68 lat pokonał Atlantyk w samotnym rejsie kajakiem, Tadeusz Niesiobędzki po przekroczeniu 60 r.ż. pokonał w ciągu 12 godzin dystans 365 kilometrów płynąc na kitesurfingu. 42 letni kitesurfer Jan Lisewski pomimo kilku porażek (m.in. zaginięcie i poszukiwania na Morzu Czerwonym) w 2015 roku jako pierwszy przepłynął Bałtyk. Dla Andrzeja Bargiela ukoronowaniem licznych sukcesów było w 2015 roku wejście na ośmiotysięcznik Broad Peak, a następnie zjechanie z niego na nartach. W roku 2016 przesunął granice sportów ekstremalnych jeszcze dalej. Ukończył w czasie 30 dni tzw. Śnieżną Panterę[1] wchodząc, a następnie zjeżdżając na nartach z pięciu siedmiotysięczników. Sporty i wyczyny ekstremalne mają to do siebie, że jak w przypadku Erika Ronera, światowej sławy spadochroniarza, narciarza i base jumpera, mogą skończyć się tragicznie. Roner zginął w czasie skoku ekstremalnego w 2015 roku w wyniku uderzenia w drzewo. Liczba ofiar najwyższej góry świata Mount Everest od pierwszego wejścia w 1953 r. sięgnęła już ponad 220. Rocznie próbę wejścia na szczyt podejmuje ponad 500 osób, a ponad 300 to się udaje. W naturze ludzkiej zapisana jest jednakże skłonność do przesuwania granic, raz wyznaczone z rzadka okazują się być ostatecznymi.
Coaching nie zajmuje się wyłącznie radykalnymi osiągnięciami. Dla osoby wychowującej piątkę dzieci sukcesem na miarę Śnieżnej Pantery może być zorganizowanie budżetu, który będzie zaspokajał potrzeby licznej rodziny, dla osoby po wypadku powrót do zdrowia i konsekwentna rehabilitacja, dla właściciela firmy uzyskanie rentowności nowego projektu.
Jednak żaden z tych niesłychanych wyników nie został osiągnięty na zasadzie hurra optymizmu lub tylko dlatego, że towarzyszyło mu „pozytywne nastawienie”. Wszystkie były efektem wieloletnich treningów i przygotowań, znakomitych umiejętności, świetnego sprzętu i oczywiście osobistego treningu zawodników, również o charakterze psychologicznym. Był to zatem coaching – oparty zarówno na ćwiczeniu umiejętności technicznych jak i psychologicznych.
Szczęście od zaraz
Podobnie rzecz się ma z „cudownymi technikami osiągania szczęścia” lub „zwiększaniem efektywności sprzedaży”, „kreowaniem własnego wizerunku” i temu podobnymi terminami, pod którymi kryją się zwykłe nadużycia. O ich popularności decyduje niekiedy naiwność odbiorców, a czasem zestaw technik manipulacyjnych, którym łatwo ulec, gdyż skrywają nadzieję na zmianę. Tego rodzaju pseudo-coachingi planuje się często jako wydarzenia medialne mające na celu głównie napędzanie sprzedaży kolejnych modułów „cudownych technik osiągania szczęścia”. Ich skuteczność oparta jest na iluzji skuteczności i dziecięcej chęci oddania kontroli nad własnym życiem – innej osobie, wyjątkowemu trenerowi, osobie, która „wie lepiej”. Tym samym siła coachingu oparta na osobistym zaangażowaniu i pracy na rzecz własnej efektywności przeradza się w jego karykaturę – oddanie odpowiedzialności w ręce guru, który ma nadzwyczajne umiejętności zmieniania ludzi i ich losów. Tego rodzaju „coachingi” realizują raczej religijne potrzeby niż treningowe, terapeutyczne, autorozwojowe.
Piramida
Paradoksem współczesnych mitingów i szkoleń oferujących „błyskawiczne” zmiany jest networking, czyli uczenie przez tzw. trenerów rozwoju innych, niedoświadczonych trenerów rozwoju. Pomysł polega na opanowaniu kilku trików, dzięki którym młodzi poczują sprawczość i powielą prezentowany przez „guru” model. Nauczę cię jak uczyć innych, lecz przede wszystkim jak sprzedawać uczenie. W ten sposób powstaje typowa piramida, na szczycie której znajduje się ów „guru” i tylko on. Uczący się owych trików uczy się jak uczyć innych stosowania trików, by ci uwierzyli w cudowną metodę i zechcieli się uczyć jak uczyć innych owych trików, gdyż uczenie innych jak uczyć się trików by uczyć innych, to świetny biznes.
Ten styl opracował pisarz science fiction L. Ron Hubbard już w latach 50-tych XX wieku – twórca kościoła scjentologicznego opartego na jego pomyśle literackim - dianetyce, czyli filozofii religijnej stosowanej w praktyce, jak określał ją sam twórca kościoła. Dianetyka będąca w istocie zlepkiem fantazji niepopartych naukowo (tzw. nowa psychologia) jest określana jako systemem samodoskonalenia. Owszem religia nie musi poszukiwać dowodów naukowych – jest przecież religią, jest oparta na wierze. W tym szkopuł, gdyż religia tak inwazyjna i sugestywna jak scjentologia wkracza we wszystkie dziedziny dotyczące człowieka i każdą z nich chce kontrolować. W istocie model ten do perfekcji wykorzystuje techniki manipulacji i wpływu społecznego. Ów religijny, sekciarski aspekt stosuje również pseudocoaching.
Manipulacja
Metoda wymyślona przez Hubbarda opiera się na stałym inwigilowaniu adeptów poprzez tak zwany audyt będący niczym innym jak sekwencją presji, sugestii i manipulacji. Pod szczytną ideą samodoskonalenia ukryty jest mechanizm kontroli posługujący się w zasadzie jedynym, co gorsza, niesłychanie toksycznym i jednocześnie bardzo skutecznym argumentem, używanym również przez inne systemy religijne i manipulacyjne, a także pseudocoachingi. Nie wierzysz? Nic dziwnego masz zatruty umysł, jesteś grzeszny, zbyt mało wydajny, nieefektywny, zbyt mało się starasz (niepotrzebne skreślić lub dodać inne). Masz wątpliwości? Nic dziwnego jesteś niewiernym, poganinem, obcym, nie rozumiesz prawdziwej wiary (lub prawdziwej wiedzy). Podważasz naszą doktrynę? Nic dziwnego. Ufasz fałszywym teoriom? To przecież naturalne, że fałszerze i grzesznicy atakują prawdziwą religię, coaching, wiarę, wartości (niepotrzebne skreślić lub dodać inne). Nie popierasz nas, nie wierzysz? Nic dziwnego jesteś obcy.
Jeśli nie wierzysz w moje słowa – stwierdza guru – nic dziwnego. Poganin, obcy, nieprzekonany - nie może wierzyć w „prawdziwe” słowa. Musisz się nawrócić, dopiero wtedy będę z tobą rozmawiał. Jednak nigdy nie będzie to rozmowa jak równy z równym. Adept przecież musi nadrobić nieznany materiał. Ciągle będzie nadrabiał. Jest początkujący, długo nie będzie równie sprawny i popularny jak „guru”, a szczerze mówiąc nigdy, gdyż mistrzem jest tylko autor „prawdziwych słów”. Na tym zasadza się mechanizm piramidy i nadużycie słowa coaching. Zaś ukryte w psychomanipulacji sugestie służą wyłącznie utrzymaniu sekciarskiego entuzjazmu i uzależnienia.
Coaching, inaczej jak tego typu fałszywe działania, daje zawodnikowi (lub zespołowi) osobiste poczucie sprawczości i zawsze związany jest z indywidualnymi celami, które coachee nazywa, weryfikuje, potwierdza i wedle potrzeb zmienia. Oczywiście cele wyznacza również organizacja, grupa lub oficjalny sponsor pracownika, zaś zadaniem coachingu jest zbudowanie pomostu, porozumienia, a nawet synergii pomiędzy celami pracownika i organizacji, dla której pracuje.